środa, 15 lipca 2015

Limeryki z facebook'owej grupy FABRYKA LIMERYKA

środa, lipca 15, 2015

Roztargniona cyklistka spod Ełku,
gdy odpocząć chce nieco od zgiełku,
bierze rower i... wiecie,
zapomina o świecie,
że nie wspomnę o zwykłym siodełku.


Rowerzysta, co żył pod Rijeką,
do roboty raz jechał przesieką.
Nagle zleciał mu łańcuch -
działo to się w Połańcu,
bo do pracy miał w pizdu daleko.

Wielki wyścig kolarski w Oranie
dwóch zwycięzców wyłonił. Pan Maniek -
król szos, rajdów ikona,
lider... i jego żona,
co goniła go z drugim śniadaniem.

Na tandemie raz para (Popradek)
zaliczyła poważny wypadek.
Pan nie przeżył, pech taki...
Chociaż przeżył lot w krzaki,
później pani przywalił go zadek.

W trasę między Warszawą a Pragą
Pewien kolarz wyprawił się nago.
Gdy przejeżdżał przez Tychy,
Fiut mu wpadł między szprychy
Od tej pory tak jakby mniej ma go.


Górski kolarz, co z miasta był Lima,
jeździł cięgiem, czy lato, czy zima.
Ale odkąd na hali
w szprychy wkręcił se szalik,
to wśród żywych tak jakby go ni ma.


Miał szpieg pewien w Krainie Deszczowców
żołądkowe sensacje po browcu.
Wczoraj bowiem w tancbudzie
się zadurzył w Gertrudzie
i pił browca z Gertrudy gumowców.


Ruski kolarz z Wyścigu Pokoju
się pośliznął na plamie po gnoju
kiedy gonił peleton.
Pizdnął prosto na beton.
I co teraz, sowiecki gieroju?!

0 komentarze: