Z "Weszło", czyli polityka a sport
wtorek, lutego 03, 2015
Niezawodny Stanowski(polecam też jego tekst o Janku Tomaszewskim):
Wróciła kadra z Kataru, czekały na nią tłumy, potem konferencja i… zawodnicy gdzieś upchnięci z boku, a na przed dziennikarzami morda ministra sportu. Napisałbym, że twarz, bo facet w sumie wygląda normalnie, ale w takich okolicznościach – jednak morda.
Aż żałowałem, że mnie tam nie było. Bóg mi świadkiem, że wziąłbym mikrofon i jako pierwszy zadał pytanie. Mianowicie takie: – Po co w ogóle pan tu przyszedł i zabiera nam nasz cenny czas? Przecież wiadomo, że wszyscy przyszliśmy posłuchać, co mają do powiedzenia zawodnicy, a nie pan.
Niestety, zamiast zawodników przemawiał minister i napawał się sukcesem, z którym nie miał nic wspólnego. Zbijał prywatny kapitał na cudzym osiągnięciu. A zawłaszczanie wszystkiego przez polityków napawa mnie obrzydzeniem. Brzydzi mnie Biernat podczepiający się pod medal, brzydzi mnie Gronkiewicz-Waltz jeżdżąca metrem, które zbudowane zostało nie za jej, tylko za podatników pieniądze (i jako sponsorzy przedsięwzięcia, powinni mieć możliwość pojechania dokładnie tego samego dnia, co pani prezydent – niestety ta albo cynicznie kłamała, że metro otworzy przed świętami, albo jest całkowitą ignorantką i wierzyła, że tak będzie, obie opcje dyskwalifikujące).
Denerwuje mnie państwo, w którym sukcesem polityka musi być przejazd metrem, otwarcie byle mostka albo kilometra drogi (koniecznie trzeba przeciąć wstęgę), albo dobry występ sportowców. Won ode mnie, won z mojego telewizora, wracać za biurka i pracować, zamiast szczerzyć kły na konferencjach i ustawkach. Mówiąc krótko – wypierdalać. Ilekroć was widzę, tym bardziej sobie przypominam, że nie mogę pod żadnym pozorem oddać na was głosu. Swoim obślizgłym podczepianiem się pod każde wydarzenie tylko przypominacie o swoim istnieniu. A im bardziej przypominacie, tym macie większą pewność, że prędzej mi ręka uschnie, niż wam znowu zaufam.
My jesteśmy okradani cały czas, teraz jeszcze politycy okradli piłkarzy ręcznych – skradli im show, zawłaszczyli ich święto. Ich zachłanność nie zna granic, zero umiaru i jakiejkolwiek przyzwoitości.
Jeśli ktokolwiek z was cieszył się w czasie meczu z Hiszpanią, to niech pamięta, kto na koniec wepchnął swój ryj przed kamerę, próbując spić śmietankę. Bo jeśli uważacie, że sędziowie ukradli naszym zawodnikom złoto lub srebro (ja tak akurat nie uważam), to weźcie pod uwagę też to, kto – już w Warszawie – ukradł brąz.
Wróciła kadra z Kataru, czekały na nią tłumy, potem konferencja i… zawodnicy gdzieś upchnięci z boku, a na przed dziennikarzami morda ministra sportu. Napisałbym, że twarz, bo facet w sumie wygląda normalnie, ale w takich okolicznościach – jednak morda.
Aż żałowałem, że mnie tam nie było. Bóg mi świadkiem, że wziąłbym mikrofon i jako pierwszy zadał pytanie. Mianowicie takie: – Po co w ogóle pan tu przyszedł i zabiera nam nasz cenny czas? Przecież wiadomo, że wszyscy przyszliśmy posłuchać, co mają do powiedzenia zawodnicy, a nie pan.
Niestety, zamiast zawodników przemawiał minister i napawał się sukcesem, z którym nie miał nic wspólnego. Zbijał prywatny kapitał na cudzym osiągnięciu. A zawłaszczanie wszystkiego przez polityków napawa mnie obrzydzeniem. Brzydzi mnie Biernat podczepiający się pod medal, brzydzi mnie Gronkiewicz-Waltz jeżdżąca metrem, które zbudowane zostało nie za jej, tylko za podatników pieniądze (i jako sponsorzy przedsięwzięcia, powinni mieć możliwość pojechania dokładnie tego samego dnia, co pani prezydent – niestety ta albo cynicznie kłamała, że metro otworzy przed świętami, albo jest całkowitą ignorantką i wierzyła, że tak będzie, obie opcje dyskwalifikujące).
Denerwuje mnie państwo, w którym sukcesem polityka musi być przejazd metrem, otwarcie byle mostka albo kilometra drogi (koniecznie trzeba przeciąć wstęgę), albo dobry występ sportowców. Won ode mnie, won z mojego telewizora, wracać za biurka i pracować, zamiast szczerzyć kły na konferencjach i ustawkach. Mówiąc krótko – wypierdalać. Ilekroć was widzę, tym bardziej sobie przypominam, że nie mogę pod żadnym pozorem oddać na was głosu. Swoim obślizgłym podczepianiem się pod każde wydarzenie tylko przypominacie o swoim istnieniu. A im bardziej przypominacie, tym macie większą pewność, że prędzej mi ręka uschnie, niż wam znowu zaufam.
My jesteśmy okradani cały czas, teraz jeszcze politycy okradli piłkarzy ręcznych – skradli im show, zawłaszczyli ich święto. Ich zachłanność nie zna granic, zero umiaru i jakiejkolwiek przyzwoitości.
Jeśli ktokolwiek z was cieszył się w czasie meczu z Hiszpanią, to niech pamięta, kto na koniec wepchnął swój ryj przed kamerę, próbując spić śmietankę. Bo jeśli uważacie, że sędziowie ukradli naszym zawodnikom złoto lub srebro (ja tak akurat nie uważam), to weźcie pod uwagę też to, kto – już w Warszawie – ukradł brąz.
0 komentarze: