wtorek, 28 kwietnia 2015

Z "Weszło", czyli o sondażach i kompleksach

wtorek, kwietnia 28, 2015

Minister sprawiedliwości, Cezary Grabarczyk, posługuje się nielegalnie zdobytym pozwoleniem na broń. Oburzają się dziennikarze, potencjalni czytelnicy oglądają „You can dance” i mają to w dupie, a politycy PO udają, że to aferka niegodna uwagi. Opozycjoniści gardłują, ale na szczęście zawczasu dostali łatki wariatów (na którą zresztą popracowali).
W normalnym kraju taki minister dostałby ultimatum: albo sam podasz się do dymisji w ciągu godziny, albo zostaniesz zdymisjonowany. Ale nasz kraj nie jest normalny. Tutaj Julia Pitera stwierdza, iż ktoś na Grabarczyka „szuka haków”. Może i szuka, ważniejsze jest to, że ten ktoś znalazł (w przeciwieństwie do słynnej śledczej, która wytropiła zakup dorsza przez gościa z PiS). Pitera, najbardziej bełkotliwy polityk z obecnego rozdania, w dorszu coś złego widzi, a w broni nie.
Minister sprawiedliwości z lewym pozwoleniem na broń to jak minister edukacji z maturą kupioną na bazarze, jak minister finansów drukujący banknoty w piwnicy i jak minister pracy zatrudniający ludzi na czarno. Przyzwyczailiśmy się, że takie rzeczy uchodzą na sucho partyjnym cwaniaczkom w dzikich krajach, a sami nie zauważyliśmy, kiedy i u nas ta dzikość zapanowała.
* * *
Tyle lat rządzi PO, żeby było racjonalnie, bezpiecznie i prorodzinnie, czego efektem jest to, że najważniejsi politycy sprawiają sobie pukawki. Ma taką Radosław Sikorski, ponieważ – jak uzasadniał – mieszka kilka kilometrów od zakładu karnego. Czyżby nie wierzył w szczelność naszego systemu penitencjarnego? Gdyby ludzie byli równi wobec prawa, to wszyscy mieszkańcy Wronek i pół Białołęki chodziłoby z giwerami, ale dziwnym trafem ten przywilej spotkał akurat byłego ministra, a obecnego marszałka. Do czego spluwa Grabarczykowi, to aż nie chcę wiedzieć, bo dziwnie mu z oczu patrzy, a i zaczes wzbudza we mnie niepokój.
Polacy są narodem całkowicie rozbrojonym, a politycy najwyraźniej uważają, że to źle. Jednak z jakiegoś powodu nie wykazują żadnej inicjatywy, aby prawo zmienić, mimo że przecież mogą. Dozbrajają się na własną rękę.
Wiktor Suworow pisał, iż obywateli rozbraja się i doprowadza do sytuacji, w której broń ma tylko władza, ponieważ wówczas bez problemu można stłumić każde powstanie. Osobiście nie jestem w stu procentach przekonany, że naprawdę chciałbym, by te wszystkie krzywe mordy, które czasami widuję, miały w kieszeni pistolet, ale zdecydowanie nie pasuje mi, że polityczna kasta mieć może, a ja – uważający się za całkiem normalnego – nie.
* * *
Wyborcy wiedzą, że „Celebrity Splash” wygrał paraolimpijczyk i za kogo przebrała się ta ruda z „Klanu” w „Twoja twarz brzmi znajomo”. Nie wiedzą jednak tak do końca, kim jest Grabarczyk, zresztą trudno im się dziwić, bo kiedyś był przecież ekspertem od budowania dróg, a teraz jest ekspertem od prawa. Wybory wygra Komorowski, a potem Platforma Obywatelska, bo Kaczyński jest mały i wredny, a reszta „nie ma szans i szkoda głosu”.
Spotkałem się ostatnio ze znajomym, który tak systematycznie odkrywał fakty kompromitujące dla władzy, że aż trzeba było zrobić czystkę w poczytnym tygodniku – i on też został wyautowany. Teraz tamta ekipa zastanawia się nad własną medialną działalnością, ale pojawia się podstawowe pytanie: skąd wziąć reklamodawców? Nikt się nie chce reklamować u ludzi, którzy leją każdą władzę – z tego mogą być tylko problemy. Rozwiązaniem byłyby płatne treści, ale niestety na to nasze społeczeństwo jest zbyt głupie. Woli niewymagające, darmowe info o chłopaku Agnieszki Szulim i prognozę pogody. Więcej do szczęścia nie potrzeba.
Żyjemy wśród kretynów i trzeba się z tym niestety pogodzić. Rządzenie kretynami to bułka z masłem. A nazbyt zaangażowaną krytykę można zdławić na sto różnych sposobów, np. poprzez pompowanie „niczyich” pieniędzy do medialnej konkurencji, przy jednoczesnym przykręceniu kurka dla niepokornych.
* * *
Wspomniałem wcześniej Sikorskiego – gość jest dowodem, że media dzisiaj nie odgrywają żadnej roli, poza rozrywkową.
Pamiętacie zapewne, że w pewnym momencie okazało się, że facet niezauważony przejechał Polskę wzdłuż i wszerz rozklekotanym volkswagenem golfem, uprzednio pozbywając się ochrony BOR. Oczywiście, wszystko skrupulatnie rozliczył i kaskę za benzynę wziął.
No i tak się składa, że media interesowały się tym w poniedziałek, wtorek i środę, a w czwartek to już zajęto się czymś innym. Czytelnicy czy też widzowie szybko tracą zainteresowanie tematem, więc trzeba im codziennie podsuwać pod nos coś innego – co z kolei wyklucza dziennikarskie dobicie ofiary i wyciągnięcie konsekwencji. Politykom w to graj. Stara prawda, że nie ma nic starszego niż wczorajsza gazeta (lub inna wersja: w dzisiejszą gazetę jutro będą zawijali śledzie) w Polsce sprawdza się jak nigdzie indziej.
Do kilometrówek Sikorskiego nikt nie wraca, bo rządzi sprzedaż i oglądalność, a publika chce nowego impulsu, nowej afery, a nie grzebania w starej. Show must go on.
* * *
Największym problemem polskiej polityki są sondaże. Gdybym tylko mógł – od razu bym ich zakazał. To z ich powodu ludzie nie głosują na tych, na których chcą, tylko na tych, którzy „mają szanse”. Przez dwa czy trzy lata wbija się ludziom do głowy, kto wygra wybory, na samym końcu bardzo intensywnie, a potem zdziwienie, że kandydaci spoza wielkiej dwójki nie cieszą się uznaniem.
Nie mogą się cieszyć, ponieważ szkoda „stracić głos”, a taki jest podprogowy przekaz.
Nad rzetelnością sondaży nikt nie panuje, w zasadzie można nimi wykazać wszystko, ale nie w tym rzecz, że są fałszywe, tylko rzecz w tym, że przez lata sugeruje się ankietowanym prawidłową odpowiedź. Takie polityczne perpetuum mobile.
A jakże inaczej wyglądałaby polityka, gdyby nie było sondaży, za to gdyby były poważne debaty między kandydatami (na przykład kandydatami na prezydenta). Tymczasem u nas prezydent oświadcza, że debatę ma w głębokim poważaniu i że nie ma zamiaru w niej uczestniczyć przed pierwszą turą. Hmm, debata to podstawowe narzędzie, według którego wyborca może dokonać świadomego wyboru. Kto jest przeciwko debatom, w praktyce jest przeciwko demokracji.
Wniosek: Komorowski jest przeciwko demokracji i nie chce doprowadzić do tego, by ludzie oddawali głosy świadomie, a nie na skutek sondażowej manipulacji.
* * * 
Tomasz Lis nie przestaje mnie zaskakiwać. Teraz okazało się, że polskie lamentowanie z powodu słów szefa FBI to oznaka kompleksów. Mówiąc szczerze, jestem bardzo zakompleksioną osobą, ponieważ uważam, że Polska na przestrzeni ostatnich pokoleń jest wzorem dla całego świata i jeśli ktoś chce ją obciążyć zbrodniami Niemców, to mnie to zwyczajnie wkurwia. Lis uważa, że w takim razie mam kompleksy, ja uważam, że kompleksy mają ci, którzy na siłę chcą się każdemu obcokrajowcowi przypodobać, szczególnie takiemu z USA.
Jeśli szef FBI chce uczyć historii i opowiadać, jak dobrzy ludzie nagle stają się źli, to niech opowie o zrzuceniu dwóch bomb atomowych na Japonię. To będzie znacznie lepszy przykład niż Polacy, którzy w czasie II Wojny Światowej wykazywali się bohaterstwem i którzy niebywale ucierpieli.
Niestety, wszystko zmierza do tego, że za 30 lat w podręcznikach o historii będzie mowa już tylko o nazistach, a nie Niemcach, a za lat 50 nastąpi zrównanie nazistów z Polakami, którzy na swoich ziemiach rozkręcili obozy koncentracyjne. My zawsze protestujemy z taką pewną nieśmiałością, jak te babki w pierwszych reklamach „Always” (pamiętacie?). Mówiąc krótko – nasze protesty są mniej warte, niż blokowanie drogi przez rolników na Suwalszczyźnie. Już nie tylko na nas plują, ale i srają, a nam się ciągle zdaje, że gramy w jednej drużynie. Wiecie – że jesteśmy jak taki Michał Masłowski w Legii. Może nie w pierwszym szeregu, ale ciągle w tej samej ekipie. Otóż nie – to bardziej przypomina szkołę podstawową, gdy przylepiało się komuś na plecy kartkę z napisem „kopnij mnie w dupę”.
Sprawa jest naprawdę poważna, bo zbyt wiele milionów Polaków zginęło z rąk Niemców (Niemców, a nie nazistów), by teraz tak bezrefleksyjnie patrzeć, jak odpowiedzialność się najpierw rozmywa, a potem jest kierowana w naszą stronę. Z głupotą trzeba walczyć i jesteśmy winni tamtym pokoleniom, by tę walkę o prawdę prowadzić. By mordowani nie stali się mordercami.
Zobaczcie, jak to wszystko rozegrali Amerykanie. Mistrzowie propagandy. We wszystkich filmach oni są dobrzy, a przeciwnicy źli. Jak jest niewygodny temat – ludobójstwo poprzez zrzucenie dwóch bomb atomowych – to go w ogóle nie poruszają. Widzieliście hollywoodzki film na ten temat? Jakoś nie. A my – odwrotnie. Zamiast finansować filmy o naszej wspaniałej roli i o naszym poświęceniu, o naszym bohaterstwie, to co i raz finansujemy filmy o tym, że jakiś Polak zabił Żyda. A na koniec się dziwimy, że ktoś myśli, iż Polacy zabijali Żydów, a nie ukrywali ich w piwnicach, szafach i na strychach.
Sami sobie gotujemy ten los.
Jeśli ktoś powiedziałby, że Amerykanie mordowali Żydów w obozach koncentracyjnych to afera byłaby na cały świat. U nas jest pomruk leśniczego, tyle warty, co pierdnięcie w leśnej ambonie. Nie potrafimy ani reagować na kłamstwa, ani im przeciwdziałać.
Za to potrafimy się samobiczować. Najpierw filmowo, a potem prasowo: Tomasz Lis napisze o kompleksach.
Mam kompleksy i bardzo mi z tym dobrze.

0 komentarze:

Jak co poniedzialek

wtorek, kwietnia 28, 2015

http://radzyninfo.pl/felieton/radzynizmy-cz-ii/

0 komentarze:

wtorek, 21 kwietnia 2015

Dziś we "Wspólnocie"...dubeltowo :)

wtorek, kwietnia 21, 2015

Ha, mój tekst Dla ludności znajdziecie na 2 i ostatniej stronie.

Jako suplement do tekstu mogę dodać, że chleb (także żytni )bywa też około 9-9.30, a ostatnia dostawa bywa także koło 13.00 (w dni powszednie)

0 komentarze:

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jak co poniedziałek...

poniedziałek, kwietnia 20, 2015

http://radzyninfo.pl/felieton/co-sie-stalo-z-nasza-klasa/

0 komentarze:

niedziela, 19 kwietnia 2015

Nareszcie w całości

niedziela, kwietnia 19, 2015



0 komentarze:

środa, 15 kwietnia 2015

Z "Weszło", czyli gdzie my żyjemy

środa, kwietnia 15, 2015

Oddajmy głos red. Stanowskiemu:

Nie mogę uwierzyć, że przez pięć lat wrak leży w Rosji, że leżą tam też czarne skrzynki. W głowie mi się nie mieści, że duże państwo – a przecież Polska to duże państwo – może być tak bezradne w sprawie dla siebie tak szczególnej. Kiedy słucham wypowiedzi Bronisława Komorowskiego, ewidentnie bagatelizującego sprawę owego wraku i skrzynek, czuję się zażenowany, że mam takiego prezydenta. Szczerze zażenowany. Ale jak wierzyć w odzyskanie wraku, jeśli niemal codziennie przejeżdżam obok opuszczonego osiedla przy ulicy Sobieskiego, którego Polska nie jest w stanie odebrać Rosji od bardzo, bardzo dawna…
Kiedy spadł samolot Germanwings, następnego dnia śledczy odczytali skrzynki i stwierdzili nawet, iż pilot „spokojnie oddychał”. A tu przez pięć lat nie mogą odczytać, co i kto dokładnie powiedział. Kiedy widzę, jak kilka dni przed rocznicą katastrofy – poprzez przeciek kontrolowany – wypływają nowe stenogramy, stworzone tylko po to, by raz jeszcze kampanię nakierować na wątek smoleński i raz jeszcze dokonać podziału na „oszołomów” i „normalnych”, jest mi za takie państwo wstyd. Przy czym jest to wstyd tak przejmujący, że dalej już nic nie ma, koniec skali. W głowie mi się nie mieści, że pięć lat może trwać analiza dźwięku i że raz może z tej analizy wyjść tak, a raz inaczej.
Gdy stenogram służy jedynie do tego, by wygrać wybory, a nie do tego, by poznać prawdę – mierzi mnie to. Jestem wstrząśnięty tym, za jakich durniów politycy mają obywateli tego kraju, a jeszcze bardziej wstrząsa mną fakt, że mają rację. Że te ich nędzne zagrywki, propaganda dla upośledzonych umysłowo, tania i kiczowata, ponownie przyniesie skutek. Jestem wstrząśnięty tym, jak zachowują się media, jakim szmatławcem okazał się „Newsweek”, zbyt brudnym nawet, by podetrzeć nim dupę. Jestem zażenowany tym, co wyczynia się w mediach głównego nurtu, w TVN24 i w jego flagowym produkcie „Szkło Kontaktowe”, którym się przez ostatnie dni znowu katowałem, by sprawdzić, czy cokolwiek zmieniło się na lepsze. Rany, przecież to jest telewizja z Korei Północnej, tylko dopieszczona technicznie… Niestety, media walczą o życie. O intratne kampanie reklamowe, o budżety spółek skarbu państwa. Tu nie ma żartów. Albo morze pieniędzy popłynie w lewo, albo w prawo. Albo przypływ, albo odpływ. To zbyt poważna sprawa, by pozwolić sobie na niezależność. Niezależne było „Wprost” – przy wielu tekstach, które mi się nie podobały, był to jednak tygodnik, który nikogo się nie bał i walił między oczy, tygodnik dymisjonujący ministrów, ujawniający prywatne rozmowy polityków i burzący pomniki. System nie mógł na to pozwolić – został zbyt sprawnie skonstruowany. Dlatego autorzy tamtych publikacji nie mają pracy, a gnida od „Zamachowca” na okładce „Newsweeka” ma i to nawet niejedną. Ma też taką, która zapewnia strumyk prosto z budżetu.
Cała machina pracuje na to, by Platforma Obywatelska wygrała wybory na jesieni i by za miesiąc wygrał Komorowski. I tak się stanie. Ale tego Smoleńska nie mogę przeboleć i nie mogę wybaczyć, bo to kwestia przyzwoitości.
Leciał prezydent, jego żona i dziewięćdziesiąt cztery inne osoby, każda z własną historią. Lecieli, by zapalić świeczką po żołnierzach zabitych w Katyniu. Mogłem nie głosować na Lecha Kaczyńskiego, mogłem go nawet nie lubić, ale był prezydentem tego kraju i zginął podczas wykonywania obowiązków służbowych, podczas zagranicznej delegacji – a to wydarzenie w naszej historii bez precedensu. Wydawało mi się naturalne, że powstanie godny pomnik, który tych ludzi upamiętni. I kiedy widzę, że nawet z tego zrobiono pole walki o głosy… Aż trudno w to uwierzyć…
Za długo pracuję w mediach, by nie znać tych sztuczek. „Dajcie im taką lokalizację pomnika, żeby się na nią nie zgodzili, ale wystarczająco dobrą, by większość ludzi wzięła ich za oszołomów i pytała, czego chcą więcej”. Gdybym ja był prezydentem Warszawy, to pięć lat temu wezwałbym do siebie naczelnego architekta i powiedział: – Gówno mnie obchodzi jak to zrobisz, ale ma być pięknie i w optymalnej lokalizacji… A tu nie: tu ma być tak, by druga strona się pluła. I żeby ją wytykać palcami – ha, znowu się plują!
Jako warszawiak źle się czuję w mieście, w którym w centralnym punkcie stoi jakaś kretyńska palma, a gdzie indziej brzydka tęcza, natomiast pomnik ofiar katastrofy planuje się przy pętli autobusowej. Nie twierdzę, że miał stanąć zamiast palmy, albo zamiast tęczy, ale twierdzę, że powinien stanąć w godnym miejscu i jeśli patrzę na palmę (kurwa, palmę!), to nie chcę słyszeć o koncepcji urbanistycznej, do której pomnik ofiar nie pasuje. Nie podoba mi się, jak gra się stenogramami, i nie podoba mi się, jak się gra lokalizacją – wciąż po to, by przeciwników pokazać jako kłótliwych warchołów. Nagle – w co sam nie wierzę – zaczynam dryfować w stronę PiS. Partii po stokroć nędznej, ale tak medialnie napierdalanej, tak obrzydliwie poniewieranej, że aż mi się jej robi żal. W imię elementarnej przyzwoitości nie mogę patrzeć, jakimi sztuczkami topi się opozycję – a że ona pływać nie umie, to proces przebiega bardzo sprawnie.
- No co ty? Na PiS?! Albo: – Na Kukiza?! Na Korwina?! Na Ogórek?!
Każdy z nas to słyszy, codziennie. PO zdołała przebić się do świadomości jako partia „normalna”, a ja tej normalności nie widzę. Widzę cyników, którzy wykorzystują tragedię sprzed pięciu lat dla nabicia poparcia. Widzę Donalda Tuska, jak to ładnie pisano – „prezydenta Europy” – który w rocznicę katastrofy nawet nie zdobył się na jeden gest pamięci. Widzę Bronisława Komorowskiego, który stanowi dla mnie żywą zagadkę: jak ktoś taki mógł zostać prezydentem? Widzę polityków, którzy nie dotrzymują słowa, mamią obietnicami, a potem śmieją się w twarz. Widzę sitwę, która oplotła całą Polskę i z polityki zrobiła intratny biznes.
Może źle widzę. Może. Nie wykluczam.
Polską mogliby rządzić ludzie mądrzejsi, głupsi… Ale najbardziej mnie boli, że rządzą ludzie podli. Wyzbyci resztek człowieczeństwa – a przynajmniej ja ich tak postrzegam. Niestety, mam świadomość, że muszę się do nich przyzwyczaić, ponieważ opanowali tylko jedną, za to kluczową umiejętność – utrzymania się na powierzchni. Nawet jeśli za ostatnią deskę ratunku robią smoleńskie trumny.
Bo jeśli masz trumny i umiesz się nimi posługiwać, to więcej ci nie trzeba. W poniedziałek dziennikarka TVN24 zapytała Bronisława Komorowskiego o spot Andrzeja Dudy (ależ z niego robią głąba w „Szkle Kontaktowym). Ten, w którym wymieniane są niezrealizowane obietnice prezydenta. Dialog wyglądał mniej więcej tak…
- Nie rozmawiam o spocie. Cudzym.
– A o obietnicach?
– Nie, nie. Niech pani spyta… Posłów. Albo kogoś.
Albo kogoś… Najważniejsze jednak, że dzień później uśmiechnie się głupkowato, podpisze jakąś konwencję, która niby wpłynie na poziom przemocy domowej, a w rzeczywistości wpłynie jedynie na to, iż uda się przeżyć jeszcze jeden dzień bez zabierania głosu na istotne tematy, ale jednocześnie jeszcze jeden dzień w mediach, w serwisach informacyjnych i na pierwszych stronach.
Polacy lubią tego dobrego wujka, jowialną ciapę, z którą można się nażreć grochówki. Mnie się niestety już zbiera na wymioty. Czuję się nieswojo w tym kraju i nie chcę do końca życia być mielony przez propagandowy młynek, nie chcę być świadkiem gierek stworzonych na potrzeby przygłupiego elektoratu.
Dajcie mi normalnie żyć. Dajcie mi pretekst, bym uwierzył, że tym krajem nie rządzą gady i szumowiny, tylko ludzie, którzy mają coś do zrobienia. Pozwólcie uwierzyć, że zależy wam na czymś więcej, niż na głosie Mieczysława z Kutna, który najchętniej naplułby Kaczyńskiemu w twarz. Dajcie mi – chociaż to nie w moim stylu – zapalić świeczkę pod pomnikiem ofiar, między innymi pod pomnikiem prezydenta, na którego nie głosowałem.
I wtedy zamknijmy tę sprawę raz na zawsze.

0 komentarze:

piątek, 10 kwietnia 2015

Z Ziemkiewicza, czyli zbrodnia nieprzedawniona

piątek, kwietnia 10, 2015


Każdy ma swoje wspomnienie wydarzeń sprzed pięciu lat. Ja najmocniej pamiętam Grzegorza Miecugowa z TVN oznajmiającego z lękiem, że wskutek tej katastrofy "podniesie łeb demon polskiego patriotyzmu", szereg idiotek i idiotów wyznających swój strach przed żałobnym tłumem na Krakowskim Przedmieściu i "ludźmi owiniętymi w biało-czerwone flagi", plemienną nienawiść w twarzach platformersów, którzy nawet tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego nie uznali za wystarczający powód do odpuszczenia przygotowanemu mu seansu nienawiści, tyle że zamiast sprzeciwem wobec nadania mu honorowego obywatelstwa, uzasadnili go sprzeciwem wobec pochówku "jakiegoś Warszawiaka" na Wawelu.

W mojej pamięci nad wszystkimi innymi emocjami tego czasu dominuje paniczny, niemal namacalny strach tak zwanych elit, że ta tragedia je zmiecie. Że fala współczucia dla ofiar poniesie PiS do wyborczego zwycięstwa i przywróci "IV Rzeczpospolitą". Ten strach kazał politykom PO płaszczyć się przed Rosją, ochoczo wyrzekać się wszystkich możliwości międzynarodowego czy polskiego wpływu na śledztwo, brnąć w kłamliwe zapewnienia, że wszystko jest należycie badane, nawet ziemia przekopywana "na metr w głąb" - a "autorytetom" i mediom pluć gorliwie na nieżyjących, podchwytywać wszystkie wrzutki putinowskiej propagandy i ogłupiać ciemnotę wyznaniami, jak to wszyscy już "rzygają tym Smoleńskiem", bo przecież wszystko już zostało dawno wyjaśnione i jest "najboleściwiej proste".

Proszę zwrócić uwagę, że narracje snute przez jednych i drugich to dwa monologi w ogóle się ze sobą nie zazębiające. Jedni skupiają się na podkreślaniu bałaganu i niefrasobliwości w 36 pułku, BOR i organizacji lotu, drudzy na wykazywaniu fałszerstw rosyjskiego śledztwa. Jednym i drugim amunicji nie zabraknie. Loty VIP-ów III RP od lat już urągały wszelkim cywilizowanym zasadom (za co nikt nie poniósł odpowiedzialności, a co poniektórzy zostali nawet po tragedii awansowani), i podobnie "śledztwo" MAK urągało wszelkim cywilizowanym zasadom badania wypadków lotniczych, służąc w oczywisty sposób "zamieceniu" prawdy, a nie jej odkryciu.

Ale to, że na przykład ktoś był w kokpicie, choć nie powinien tam być, wcale nie wyklucza zamachu. Przeciwnie, "okazja czyni złodzieja", bajzel wykazany w 36 pułku i VIP-owskich lotach już choćby przez o kilka lat wcześniejszą od tragedii kontrolę NIK stanowił wręcz zachętę do wysłania bezkarnie i za jednym zamachem, par excellence, obu Kaczyńskich (Jarosław zrezygnował z lotu w ostatniej chwili) i całej elity IV RP do piachu.
Wykluczyć zamach mogłoby tylko rzetelne zbadanie dowodów, na co Putin nigdy nie da zgody, a Tusk i PO zrobią wszystko, by nikt się tego nie domagał.

Z drugiej strony, fakt, że Rosjanie od pierwszej chwili ukrywają prawdę nie oznacza automatycznie, że tą prawdą jest zbrodnia. Kto zna wielkoruskie imperialne zadęcie wie, że Rosjanie wolą być podejrzewani o zbrodnię niż przyznać się do "bardaku i gizdiajstwa", obecnego w każdej dziedzinie funkcjonowania pragnącego straszyć cały świat byłego mocarstwa.

Strach przed "powrotem IV RP" i potraktowanie całej tragedii wyłącznie w kategoriach pijaru, sondażowych słupków, szans wyborczych i nade wszystko - szans planowanej kariery w strukturach UE spowodowały, że dziś jesteśmy głęboko, głęboko w ciemnej... i możemy sobie "badać" parówki, puszki albo kopie tego, co ruskie pozwolili nam wedle swego uznania skopiować. Żadnej prawdy z nich nie wyciśniemy. Może powiedzą nam ją kiedyś Amerykanie, Niemcy albo inne mocarstwo, jak uznają, że to w ich interesie - ale też nie będziemy wiedzieli, czy to prawda, czy kolejna dezinformacja dołożona do poprzednich.

Smoleńsk stał się trwale jednym z frontów postkolonialnej wojny - identycznej w swej istocie, jak tu kiedyś wyjaśniałem, co krwawa wojna Serbów prawosławnych z Serbami muzułmanami, choć toczonej innymi metodami. Więc, niestety, nad grobami ofiar spokoju nie będzie. Będą one wciąż dla jednych wrogami, których nawet po śmierci trzeba wciąż jeszcze gnoić i mieszać z błotem, dla innych kamieniami, tworzącymi patriotyczny szaniec.

I mogą tylko jak Longinus Podbipięta z ballady Jacka Kaczmarskiego (przypadkiem także jego rocznica śmierci dziś przypada) "grymasem śmierci dawać znak ukradkiem, że wiedzą zbyt wiele, by było im dobrze".

0 komentarze:

czwartek, 9 kwietnia 2015

5. rocznica

czwartek, kwietnia 09, 2015

http://radzyninfo.pl/felieton/5-lat/

0 komentarze:

wtorek, 7 kwietnia 2015

Wspomnienia babci Hapkowej

wtorek, kwietnia 07, 2015

http://radzyninfo.pl/felieton/poczatek-lat-40-tych-ze-wspomnien-ireny-hapkowej-cz-vi/

***
Wczoraj poprosiłem Adama o włączenie niniejszego utworu:

Rodzinne spotkania to okazja do różnorakich dyskusji:
- o zamkniętej na cztery spusty szafie w dawnej "Delcie", w której znajdują się ważne papiery dla tych, którzy starają się o emerytury i dowód, że ileś lat tam pracowali

- o fantastycznej pomocy Milanu: Pirlo, Gattuso i Seedorfie, których zastąpiły dziś jakieś anonimy

- o sile ligi włoskiej, która była kiedyś ponad Premiership i La Ligą

- o kreacji Zbigniewa Buczkowskiego, serialowego Heniutka Lermaszewskiego z "Domu"

- o kierunku studiów i szansach na rynku pracy

- o zazdrości, jakie pojawia się u rodzeństwa, gdy w rodzinie pojawia się nowy niemowlak

- o ślubie, przywiązaniu taty do córki

- o nadciągającej wojnie i uchodźcach, szukających schronienia w Kijowie

- o zabawnych sytuacjach na weselach, widzianych z perspektywy wieloletniego członka zespołu muzycznego

- o wynajęciu Manhatanu z okazji zakończenia muzycznej przez Zuzię  i Klarę

W ręce wpada nam też kronika harcerska z przełomu lat 60/70 i widziana na jej kartach wstrętna komunistyczna indoktrynacja - czczenie rocznic MO i SB, wiersze o Leninie, świętowanie zjazdów Partii i związane z nimi zobowiązania. Z okazji Dnia Nauczyciela pojawił się nawet zwrot jak u Barei: ludzie dobrej roboty


Próbowaliście kiedyś Amaretto z anyżową nutą :)


0 komentarze:

sobota, 4 kwietnia 2015

Z martwych powstania

sobota, kwietnia 04, 2015

Nie mogli w to uwierzyć, że w tej mgle, że w tym morzu zła, możliwe jest...


Niech Zmartwychwstały pokona w nas to, co słabe, małe i grzeszne

Niech obdarzy Was pokojem, miłością i nadzieją na zmiany na lepsze

-życzę wszelkiego dobra czytelnikom bloga,  "Wspólnoty" i portalu radzyninfo.pl, a także:

członkom WiN-u, chóru parafialnego i  "RASIL"-owcom


0 komentarze: